Testosteron
„Kiedy testosteron po raz pierwszy zaczyna krążyć w naszych żyłach w okresie dojrzewania, wszystko nagle się zmienia – wyjaśnia endokrynolog, prof. Richard Spark z Harvardu. – Zaczynasz się interesować dziewczynami, pojawiają się pierwsze erekcje, zmienia się budowa ciała. A wszystko to nadchodzi nagle, bez ostrzeżenia. Testosteron wywiera olbrzymi wpływ na życie mężczyzn. Nic więc dziwnego, że budzi takie emocje”.
Testosteron zaczyna się wydzielać w okresie dojrzewania, by najwyższy poziom osiągnąć w okolicach dwudziestki, a już po 30. roku życia zaczyna powolutku spadać, mniej więcej o 1% rocznie. W rezultacie, w okolicach siedemdziesiątki u większości zdrowych mężczyzn poziom testosteronu spada poniżej 270 ng/dl (nanogram na decylitr), czyli jest taki, jak u ludzi cierpiących na hipogonadyzm (niedobór testosteronu, najczęściej o podłożu genetycznym). Właśnie dlatego, wzorem kobiet w okresie menopauzy, coraz więcej mężczyzn przechodzących andropauzę również decyduje się na sztuczne uzupełnienie męskiego hormonu.
Podczas gdy firmy farmaceutyczne prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych preparatów testosteronowych (w postaci żelu, tabletek, zastrzyków, a nawet plastrów i inhalatorów), wielu uczonych przestrzega, że z hormonami nie ma żartów i że ludzka interwencja w gospodarkę hormonalną może mieć poważne, choć zupełnie odmienne od zamierzonych konsekwencje.
Kuracja hormonalna może mieć zdecydowanie negatywny wpływ na rozwój raka prostaty. Wiadomo bowiem, że męski hormon działa na rozwój komórek nowotworowych jak wysokooktanowe paliwo. W miarę starzenia się, u wielu mężczyzn pojawiają się łagodne zmiany nowotworowe. Większość z nich nie stanowi zagrożenia w sensie klinicznym, ale jaki wpływ na takie zmiany może mieć podanie testosteronu – nie wiadomo.